Nie chcę reorganizować tylko dla samego reorganizowania. Chodzi mi o wypracowanie rozwiązań, które dadzą branży górniczej możliwość stabilnego funkcjonowania – deklaruje Krzysztof Tchórzewski, minister energii, w rozmowie z Jerzym Dudałą.
– Jakie zadania stoją przed panem jako szefem nowego resortu?
– Od początku swego funkcjonowania resort energii będzie sprawował nadzór nad górnictwem. Najprawdopodobniej w II kwartale 2016 roku dojdzie także energetyka.
Intencją było skupienie w jednym miejscu wszystkich sfer decyzyjnych – odnoszących się do wydobycia surowców, wytwarzania oraz transportu energii. Chodzi o realizację koncepcji wspólnego traktowania energetyki i kopalin, a zatem węgla, gazu oraz energii elektrycznej. Mamy tu bowiem do czynienia z zamkniętym krwiobiegiem gospodarki. W obszarze przygotowań dużo pracy wykonał również poseł Prawa i Sprawiedliwości Piotr Naimski.
Nowy resort energii przejmie sprawy, którymi wcześniej zajmowały się resorty gospodarki, środowiska i skarbu. Mamy tu do czynienia z trudnym przedsięwzięciem – również dlatego, że trzeba przekazać część dotychczasowych kompetencji do nowego resortu.
– Dochodzi przy tym do tarć?
– Nie. Chodzi mi tu raczej o kwestie natury administracyjnej – tu trzeba bowiem wykonać wiele mozolnych działań. A przecież sprawy organizacyjne zbiegły się z koniecznością jednoczesnego rozwiązywania bardzo poważnych problemów w sektorze górniczym. Związki zawodowe domagają się tego – i trudno im się dziwić – żeby porozumienie podpisane na początku 2015 roku z poprzednim rządem zostało zrealizowane przez nas. Między innymi idzie o utworzenie tzw. Nowej Kompanii Węglowej.
Problem Kompanii Węglowej to konsekwencja wieloletniej bezczynności. Ubolewam, że rząd PO-PSL niczego w górnictwie nie zrobił, poza wyciąganiem pieniędzy z tej branży. A zatem są problemy, które trzeba rozwiązywać doraźnie, potrzebne będzie jednak również wdrożenie rozwiązań o charakterze długofalowym. Trzeba podjąć działania, które umożliwią przetrwanie przedłużającej się dekoniunktury w górnictwie.
– Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić…
– Zgadza się. Rząd PO-PSL nie dał spółkom węglowym możliwości inwestowania w czasie, kiedy na rynku węgla była koniunktura i wysokie ceny tego surowca. Jedynie drenowano te spółki.
Doprawdy brak mi słów, by ocenić skalę zaniechań rządów PO-PSL w górnictwie. Dziś mamy bardzo poważne zaniedbania inwestycyjne w tej branży. Trzeba sięgnąć po nowe pokłady węgla, należy też odbudować parki maszynowe w kopalniach.
– Ale skąd wziąć na to pieniądze?
– Prowadzimy negocjacje w kierunku pozyskania środków na rozwój. Program, który będziemy chcieli wynegocjować ze stroną społeczną, musi być ukierunkowany na rozwój branży węglowej w przyszłości.
– Te środki mają zostać pozyskane z energetyki?
– Nie tylko, mamy również inne możliwości. Ale musi być plan pokazujący, że ta branża będzie w stanie się rozwijać, a nie zwijać. Prowadzimy szeroko zakrojone rozmowy na ten temat. Są rozpatrywane różne warianty. Tyle mogę teraz powiedzieć.
– W grę wchodzi konsolidacja spółek węglowych?
– Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, co miałoby to dać. Muszą być jasno określone konsekwencje takich czy innych działań.
Nie chcę reorganizować tylko dla samego reorganizowania. Chodzi mi o wypracowanie rozwiązań, które dadzą branży górniczej możliwość stabilnego funkcjonowania.
Rząd PO-PSL zgodził się na to, żeby w 2010 roku przyjęta została decyzja 787 Rady Unii Europejskiej w sprawie pomocy państwa ułatwiającej zamykanie niekonkurencyjnych kopalń węgla. Ta decyzja uniemożliwia prowadzenie wydobycia w kopalniach po roku 2018. Uniemożliwia ona pomoc publiczną dla nierentownych kopalń przeznaczonych do likwidacji w perspektywie dłuższej niż do 2018 roku ze względu na przykład na konieczność wybrania zasobów. Niedopuszczalne jest też wsparcie inwestycji początkowych w kopalniach rozwojowych. A zatem, mając na uwadze chociażby tę decyzję Rady UE z 2010 roku, trzeba było pozostawić zysk w spółkach węglowych, kiedy one były w stanie ów zysk generować. Mogę ocenić tamto postępowanie w taki sposób, że kiedy koalicja PO-PSL objęła władzę, to zapewne zapadła decyzja o naturalnej śmierci górnictwa węgla kamiennego w Polsce.
– W ostatnich latach nic się w górnictwie nie działo. Problemy branży tylko zamiatano pod dywan.
– Przecież przykładowo Katowicki Holding Węglowy był przygotowany do wejścia na parkiet, poczyniono w tym kierunku działania w 2007 roku. W referendum prywatyzacyjnym 52 proc. załogi KHW opowiedziało się za upublicznieniem. Tak więc KHW mógł pozyskać z giełdy znaczące środki i na pewno byłoby mu łatwiej przetrwać ciężkie czasy. Jednak z nieznanych mi przyczyn – gdyż nie mogę się doszukać uzasadnienia takiego postępowania – całą sprawę zarzucono i KHW nie wszedł na giełdę, choć poniósł wtedy koszty związane z przygotowaniem się do prywatyzacji poprzez giełdę. Brak wprowadzenia holdingu na giełdę w 2008 roku przyniósł szkodę spółce i całej branży. Bulwersujące jest dla mnie to, że tej prywatyzacji wówczas zaniechano. Weźmy Jastrzębską Spółkę Węglową…
– Tam do dziś wskazują, że środki z upublicznienia poszły na łatanie budżetu, a nie na inwestycje. Zapewnienia rozminęły się z rzeczywistością.
– Zamiast przeznaczyć środki z debiutu giełdowego na realizację niezbędnych inwestycji w Jastrzębskiej Spółce Węglowej, skierowano je na łatanie dziury budżetowej. A powinny posłużyć sięgnięciu po nowe pokłady węgla. Przykładowo kopalnia Krupiński wymaga znaczących inwestycji.
Zakup przez JSW kopalni Knurów-Szczygłowice od Kompanii Węglowej był powodowany decyzją polityczną – niekorzystną dla JSW; zapewne miało tu miejsce przymuszenie do dokonania tego zakupu. Zarząd JSW mógł złożyć dymisję, zamiast to działanie realizować. Chcę się dowiedzieć, jaki był w JSW biznesplan, który umożliwił zarządowi i radzie nadzorczej podjęcie decyzji o nabyciu od KW kopalni Knurów-Szczygłowice.
Co do Kompanii – był czas, kiedy odnotowywała ona zyski, ale miała też historyczny dług do spłacenia. Wiadomo było, że jak tylko spadną ceny węgla, to Kompania popadnie w kłopoty. Jednak drenowano z niej pieniądze, doprowadzając ją do stanu przedupadłościowego. To pokazuje, że za czasu rządów koalicji PO-PSL świadomie nie podejmowano żadnych działań, co powodowało samolikwidację górnictwa. Były porozumienia ze stroną społeczną – niedotrzymywane, brakowało dialogu. Nie było spójnej polityki wobec górnictwa, nie opracowano żadnej strategii na przyszłość. Zmarnowano mnóstwo czasu.
– Górnictwo ma złą prasę. Od lat się to nie zmienia…
– Musi być przychylność rządu i parlamentu dla górnictwa. Z tego, jak rząd PO-PSL przedstawiał sprawy górnictwa, wynikało, że to górnicy byli winni złej sytuacji branży. A tak nie było!
Jestem zwolennikiem szerokiego dialogu: z udziałem przedstawicieli rządu, przedstawicieli przedsiębiorstw górniczych oraz firm z zaplecza górnictwa, przedstawicieli strony społecznej i samorządowej. Należy opracować strategię dla górnictwa, która będzie mogła zyskać akceptację społeczności na Śląsku.
– Polska nie ma alternatywy dla węgla?
– Nie ma. Będziemy bazować na węglu, a w przyszłości, kiedy już gazoport będzie w pełni gotowy oraz kiedy sięgniemy po gaz z łupków, także na gazie. Jeżeli Polska będzie się rozwijać, może się okazać, że tego węgla będzie w dalszej przyszłości zbyt mało. Dopóki go wystarcza, trzeba budować elektrownie węglowe o wysokiej sprawności, co przełoży się również na redukcję emisji dwutlenku węgla. Poza tym musimy w kwestii wykorzystywania węgla postawić na badania naukowe. Trzeba myśleć o szerszym pożytkowaniu węgla, między innymi w chemii.
– Wierzy pan w polski węgiel?
– Wierzę w nasze górnictwo. Trzeba będzie jednak podjąć wysiłek modernizacyjny, poczynić nakłady inwestycyjne. Gdyby unijny pakiet klimatyczny spowodował, że do 2050 roku zlikwidowano by energetykę opartą na węglu, to mielibyśmy do czynienia ze spadkiem PKB. To wiązałoby się z likwidacją miejsc pracy, zostalibyśmy zepchnięci na margines UE. Ja się na to nie zgadzam! Dlatego państwa, które były w bloku komunistycznym, powinny mieć inny plan; trzeba uwzględniać specyfikę poszczególnych krajów Unii. A polska energetyka stoi na węglu.
– Problem inwestycji dotyczy nie tylko górnictwa, ale również energetyki.
– Zgadza się. Jest tu mowa o kapitałochłonnych dziedzinach przemysłu, wymagających dużych środków. Trzeba umożliwić Polakom zwiększanie zużycia energii elektrycznej. Chodzi o to, by przynajmniej podwoiło się zużycie energii elektrycznej w polskich gospodarstwach rodzinnych, gdyż będzie to świadczyć o rozwoju i podnoszeniu poziomu życia.
Średnio w Unii Europejskiej zużycie energii elektrycznej w gospodarstwach domowych jest o połowę wyższe niż u nas. A w krajach najbardziej rozwiniętych – nawet kilkukrotnie wyższe.
Ostatnio były problemy z prądem w sezonie letnim. Wskutek rozwoju cywilizacyjnego – wystarczy wspomnieć o urządzeniach klimatyzacyjnych – prądu będzie potrzeba latem nie mniej niż zimą. A wiek naszych elektrowni jest taki, że w trakcie najbliższych dwudziestu lat trzeba będzie odbudować energetykę. Czekają nas potężne inwestycje w energetyce, które – odkładane – szykują nam problemy w przyszłości. Przy czym energetyka jądrowa nie będzie zbawcza.
– Czy zatem będzie w Polsce budowana elektrownia atomowa?
– Nie przesądzam dziś tego. Trzeba zaznaczyć, że gdybyśmy nawet pokusili się o budowę jednej elektrowni atomowej, to ona niczego nie załatwi, jeżeli chodzi o potrzeby energetyczne. Może natomiast oznaczać wejście w nowe technologie. Także odnawialne źródła energii mogą być jedynie uzupełnieniem. Generalnie rzecz biorąc, dziedziny gospodarki związane z bezpieczeństwem energetycznym kraju są bardzo istotne. Bezpieczeństwo energetyczne musi być elementem polityki państwa.
– Czego najbardziej się pan obawia, jeżeli chodzi o działanie resortu energii?
– Jak się człowiek podejmuje takiego zadania, to wszystkiego po trochu może się obawiać. Liczę jednak, że przy przychylności rządu oraz przy konstruktywnym rozwiązywaniu problemów z udziałem przedstawicieli strony społecznej, uda się te sprawy dobrze poukładać. Jestem więc dobrej myśli.
Autor: Nowy Przemysł (Jerzy Dudała)
Wywiad został opublikowany 21grudniana: http://www.wnp.pl